sobota, 29 grudnia 2012

popadam w paranoję, czuję że jak nad tym nie zapanuję to w najbliższym czasie dobrowolnie oddam się w ręce psychiatry.
muszę wreszcie zapanować nad całym tym gównem, nie chcę skończyć w pokoju bez klamek. nie tak to sobie wszystko wyobrażałam..to już pora żeby zakończyć to bezsensowne użalanie się nad sobą i ruszyć z miejsca, przecież nie mogę codziennie zadawać sobie pytania: do czego to wszystko zmierza?
w końcu po coś chyba TU żyję i przypisany mi jest jakiś cel!

moje małe postanowienie ( jedno z wielu) to: >>UWAGA<< zacząć się wreszcie ważyć i spisywać co pochłaniam, (nie wiem może dzięki temu będzie mi szło lepiej ze wstydu przed publikowaniem niestworzonych ton żarcia, którym się napycham)

muszę ważyć 45kg CHCĘ WAŻYĆ 45KG i koniec!!

życzę wam wytrwałości na następny rok i jeszeee dłuuużej <3

In the garden
I shall die,
in the rose-tree
they will kill me,
Mother I went
to gather roses,
looking for death
within the garden.
Mother I went
cutting roses,
looking for death
within the rose-tree.
In the garden
I shall die.
In the rose-tree
they’ll kill me.

środa, 26 grudnia 2012

cieszę się, że święta już mijają, teraz tylko przeżyć sylwester, na który idę po to żeby zadowolić innych, na pewno nie siebie.
apetytu nie mam, ale i tak chodzę po domu w poszukiwaniu za żarciem. w wigilię nie przesadziłam, wczoraj było lepiej niż w wigilię, a dziś tak jak w każdy normalny dzień. od jutra przerzucam się na jogurty, owoce, warzywa i płatki owsiane (myślałam też o jajkach) i tak aż do 45kg.
mój nastrój jak zwykle grobowy, nie zmienia się ani trochę. ale wiem że jeszcze nadejdzie MÓJ czas.

jestem z wami <3


every face wears a mask

piątek, 21 grudnia 2012

 nieustannie czekam na noc, którą uda mi się w całości przespać bez błądzenia w ciemnościach po mieszkaniu na zdrętwiałych nogach
  czuję że puchnę, nie wiem, nie napycham się, a ciągle czuję się tylko WIĘKSZA!

czasami tęsknie za tym moim życiem z PRZED diety, ale już nawet nie pamiętam kiedy to było...wiem jedynie że codzienność nie składała się w 50% z myślenia o jedzeniu i drugich 50% świadomości: "o Boszsz...jestem taaaka tłuuuusta!"

dziękuję wszystkim tym, którzy mnie tak KRYTYKOWALI i pomogli mi stać się tym kim teraz jestem- chodzącym cieniem życia

jestem z wami moje internetowe siostry!




śmierci towarzyszy gorąco, hałas i niewiarygodny ból. spadasz w rozgrzanym do czerwoności tunelu i rozpadasz się na kawałki, coś cię parzy, pali i rozdziera, a gdyby krzyk był emocją, to właśnie taką.

wtorek, 18 grudnia 2012

nie wchodzę na wagę, boję się tych liczb które mogę tam zobaczyć, lepiej się żyje w niepewności...

co się ostatnio ze mną dzieje...?? najchętniej zaszywam się w domu, bez kontaktu z innymi, tak bardzo bym chciała żeby te CIEMNE dni minęły

z jednej strony wyobrażam sobie siebie w tych sytuacjach międzyludzkich, z drugiej brzydzę się tym....i jeszcze ten brud, jest WSZĘDZIE! (może powinnam zamieszkać w wannie??), nienadążam się przebierać, zmieniać pościeli, odkurzać, szorować tego obleśnego cielska!



Zmrok jesienny ma ciszę solenną kościoła;
Tuż pod księżycem Wenus, we mgle kadzidlanej,
Błyska, jak przed monstrancją płomyk nieśmiertelny;
Coś wielkiego, słodkiego coś kona dokoła.

Drzewa, podobne mnichom u zwłok czuwającym,
Mrąc same, rzężą psalmy ledwie dosłyszalne;
Chude ich pnie się wznoszą jak ręce błagalne,
Liście bez szmeru lecą, jak łzy, deszczem drżącym.

Podczas gdy z widnokręgu, szerząc swe zasłony,
Noc wstaje i otula bezgranicze śpiące,
Niby całun trumienny, gwiazdami łzawiony,

Tam, w dali, niebo, tracąc duszę swoją, słońce,
Jak trup świetlny, powoli zlewa się, rozkłada...
– I już nad barwnym ciałem krążą kruków stada.

niedziela, 16 grudnia 2012

Ten otaczający chaos mnie wykańcza, mam w głowie gonitwę myśli....nie chcę świąt, chcę się teleportować. nie wiem nie wiem, Boże, niech stanie się coś co mnie wreszcie zaskoczy, bo codzienności dłużej nie przetrwam.

+jestem na drugim dniu 3dniówki, wtorek ważenie GRUBASIE, aj, aż się boję...


you are alive, but you are not really living

piątek, 14 grudnia 2012

"...i tak już diabli, diabli, Chodzę i Chodzę i Chodzę, już Chodzę, Chodzę, i Chodzę i Chodzę.. A to już tak Chodzę! Z trwogą spoglądano, bo chyba nikt nigdy(...)tak nie Chodził(...)a już Chodzę, Chodzę i już nie tylko Chodzę, a tak Chodzę, że aż Chód jak diabli, że wszystko chyba porozbijam...O, Jezus, Maria!"
mój ukochany Pan W.G. najwybitniejszy

dlaczego sami się niszczymy?